W szrankach z Wyspiańskim. Przemek Cepak x SPLOT
Kilim to jedna z najstarszych technik tkackich. Na trwale zapisana w historii polskiej kultury. Jest nie tylko piękna, ale także praktyczna. Czy moda na tkaninę wraca? Z Przemkiem Cepakiem rozmawia Maciej Maćkowiak.
Zobacz też:
W swojej książce „Ludowość na sprzedaż” Piotr Korduba bierze pod lupę zjawisko polskiej fascynacji estetyką ludową w dzisiejszym designie, architekturze i modzie. Czy jego badania stanowiły dla Ciebie inspirację do stworzenia SPLOT-u?
Piotr Korduba jest poniekąd ojcem chrzestnym całego przedsięwzięcia. Jego obserwacje i wiedza są dla mnie drogowskazem. Dla wielu osób to arbiter elegantiarum. Takie osoby są bardzo ważne, ponieważ kształtują gust. Poza tym ma ogromną wiedzę i znawstwo, które nie są powszechnie występującymi przymiotami. Podpowiada mi w sprawie kilimów, jest kopalnią wiedzy i wielu anegdot na ten temat.
Czy to dzięki niemu trafiłeś do tkaczek ostatniej działającej w Polsce spółdzielni w Bobowej?
Piotr najpierw odesłał mnie do koleżanki Anny Mróz z fundacji Cepelii, a stamtąd trafiłem do spółdzielni w Bobowej, z którą obecnie współpracuję. Wieloletnią tradycję i doświadczenie, niespotykane dziś umiejętności, ale przede wszystkim miłość do rzemiosła postanowiłem połączyć z wrażliwością młodszych projektantów i projektantek. Tak powstał SPLOT.
Współpracę rozpocząłeś od Piotra Niklasa – grafika.
Piotrek poza plakatem zajmuje się również interfejsami i grami komputerowymi. Pomyślałem, że będzie to bardzo ciekawe połączenie w kontekście tkaniny – techniki, która jest bardzo tradycyjna i warto dodać do niej nowoczesną optykę. Tak też powstała nazwa firmy: SPLOT, czyli miejsce, gdzie spotykają się różne talenty, doświadczenia, optyki. To też nawiązanie do samej tkaniny, czyli splotu płóciennego, którym tka się kilimy, do splotu pewnych okoliczności, czy splotu ludzi, który łączy, a nie dzieli.
Czy SPLOT to tylko wielkoformatowe i reprezentacyjne tkaniny?
Rozpocząłem od dużych kilimów w limitowanych edycjach. Każdy zaopatrzony jest w metkę z nazwiskiem projektantki/projektanta, tkaczki/tkacza i unikalnym numerem egzemplarza oraz w rękaw i listwę do ekspozycji. Następnie dowiedziałem się, że spółdzielnia w Bobowej posiada zapasy magazynowe, które nie zostały sprzedane. Ponieważ nie mieli możliwości dotarcia do klientów, zaproponowałem pomoc. Tak powstała kolejna część SPLOT-u, zajmująca się kilimami vintage SPLOT BAZAAR. Wychodząc naprzeciw klientom, postanowiłem stworzyć jeszcze jedną linię. STUDIO to tkaniny w mniejszym formacie, przeznaczone do bardziej kameralnych wnętrz. Powstają z naturalnej wełny, ale w nielimitowanych seriach i z prostszym wykończeniem, dzięki czemu najwyższej klasy wzornictwo staje się łatwiej dostępne. Ta linia niedługo ujrzy światło dzienne. Do pracy nad nią zaprosiłem bardzo ciekawych artystów. Nie chcę jeszcze ujawniać nazwisk.
W XIX wieku w całej Europie trwały dyskusje nad stylem narodowym. Zbiegły się one z angielskim ruchem Arts & Crafts i powrotem do korzeni opartym na sprzeciwie wobec produkcji przemysłowej. Czy Twoim zdaniem kilimy są częścią polskiego dziedzictwa kulturowego?
Oczywiście, że tak, ale w sposób niejednoznaczny. Najpierw sprowadzano je ze wschodu do szlacheckich dworów, później udomowiono i wytwarzano na miejscu. Kilimy w dwudziestoleciu wojennym urosły do rangi sztuki państwowej. Na Wystawie Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu w 1925 roku, kiedy Polska miała okazję przedstawić się jako niepodległy kraj, który na tę niepodległość zasłużył również odrębnością kulturową. To właśnie polska tkanina i kilimy zdobyły sporo nagród. Projektowali je tacy artyści jak Wyspiański czy Stryjeńska. Ozdabiały ściany gmachów państwowych czy modernistycznych willi.
W podobnym czasie powstaje Spółdzielnia Artystów „Ład”, spadek po Warsztatach Krakowskich, która skupia artystów sztuk stosowanych, często czerpiących inspiracje z folkloru. To podejście „odziedziczyła” Cepelia pod wodzą Zofii Szydłowskiej, jednej z kilku wybitnych, silnych kobiet odpowiedzialnych za sukces polskiego designu.
Cepelia potrafiła wykonać różne pomysły. Z jednej strony mamy Spółdzielnie, które robiły projekty masowe np. koszmarne krakowskie laleczki wysyłane Polonii do Chicago, ale były też świetne warsztaty tkackie, które potrafiły utkać pojedyncze, wystawowe czy eksportowe sztuki kilimów tradycyjnych i awangardowych. Cepelia to był jednak konglomerat i nie jest łatwe mierzenie ich jej jedną miarką.
A czym dla Ciebie są kilimy?
Dla mnie to dzieła sztuki. W czasach masowej i szybkiej produkcji największym luksusem jest czas. Metr kwadratowy kilimu tka się około tygodnia. W tym pracochłonnym procesie otrzymujemy wyrób ze wszech miar wyjątkowy. Nie ma dwóch identycznych kilimów, tak jak nie ma dwóch takich samych bochnów chleba. Kilim łączy sztukę z naturą. Jest nie tylko dekoracyjny, ale i praktyczny – poprawia akustykę i ociepla wnętrze.
Czy tkaninę czeka renesans?
Renesans to dużo powiedziane, ale obserwuję wzrost zainteresowania tkaniną. Ostatnio patronką poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego została Magdalena Abakanowicz, panuje moda na marokańskie dywany, czasopisma lifestyle’owe poświęcają jej uwagę.
Co dla ciebie jest najciekawsze w tym biznesie?
Prawda. Ludzie lubią prawdę – mimo wszystko. Prawda jest taka, że jako społeczeństwo mamy świetną tradycję tkaniny. Prawdą jest to, że mamy rzemieślników i projektantów potrafiących wykonać rzeczy jakościowe w tej tkaninie. Czechy mają swój kryształ, Dania mebel, a Polska kilim. Czy jest ciekawie? Kurczę… stajesz w szranki z Wyspiańskim i Stryjeńską, jak ma nie być ciekawie?!
Przemysław Cepak
Przez wiele lat zajmował się handlem. Pracował w Polsce, Austrii i Szwajcarii. Interesuje się historią sztuki i wzornictwem, lubi otaczać się wyjątkowymi ludźmi i wyjątkowymi przedmiotami. Łącząc wszystkie elementy tej życiowej układanki, założył SPLOT.
Piotr Niklas
Ukończył warszawską ASP, projektowaniem zajmuje się od ponad dziesięciu lat. Na codzień tworzy identyfikacje, plakaty, interfejsy i strony internetowe dla instytucji kulturalnych, gier komputerowych i firm technologicznych.