Wszystko w nadmiarze, czyli o tym, że każdy z nas niesie swój prywatny Kobazan
Każdy z nas niesie swój własny Kobazan. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, żyjemy w czasach niezwykle wymagających: social media wykreowały idealny świat, pełen filozofii hygge i pięknych wnętrz, nie mówiąc już o kulcie idealnego ciała.
Zobacz też:
Wszelkie braki i sztucznie wykreowane kompleksy rekompensujemy sobie konsumpcją, zbieraniem kolejnych przedmiotów i artefaktów, które mają dać nam iluzję ideału. Joanna Żaboklicka w swoim projekcie mierzy się zarówno z problemami współczesnych oczekiwań i aspiracji, jak i z problemem nadprodukcji. Kobazan to projekt wielowarstwowy. Artystka nie chce zdradzić, skąd wzięła się nazwa projektu. Podobno za każdym razem, gdy się na to decydowała, spotykała się z dziwnymi reakcjami ze strony publiczności. Może to i dobrze. Z jednej strony aura tajemniczości podsyca zainteresowanie, z drugiej zaś dla każdego Kobazan może być czymś innym.
Nna O’Klicka jest wszędzie. W wysublimowany sposób wygina się przed aparatem, prezentując uszyte przez Nnę O’Klicką ubrania i dodatki. W tle zazdrośnie spoglądają na nią przechodzące obok Nny O’Klickiej osoby, które chciałyby być takie jak ona. A może już są? W końcu, jeśli żyjemy w czasach nadmiaru wszystkiego, czemu w nadmiarze miałoby nie być samej bohaterki projektu? O’Klicka pierwotnie była alter ego artystki, przerażającym sobowtórem, który obezwładnia swoimi wysokimi standardami dotyczącymi wszystkiego. Sama artystka nazywa swoje alter ego „doppelgangerem”. Słowo to w języku niemieckim oznacza po prostu „sobowtóra”, jednak w wielu wierzeniach odnosi się do nacechowanej negatywnie, bliźniaczej wersji nas samych. O’Klicka, dzięki zachowywaniu wszelkich wysokich standardów jest z pozoru współczesnym ideałem kobiecości lansowanym zarówno przez nośniki tradycyjne (pisma modowe), jak i media społecznościowe. Z czasem jednak Żaboklickiej udało się ujarzmić swoją „złą siostrę bliźniaczkę”, która nie tylko przestała przerażać i onieśmielać, ale zaczęła swoimi wartościami do-uzupełniać osobowość artystki. Żaboklicka i O’Klicka stały się jednością. Dopełniły się wzajemnie, a lęk przed oczekiwaniami stawianymi przed każdym z nas został, przynajmniej częściowo, ujarzmiony.
O’Klicka pojawia się także na okładce Kobazanowego magazynu przypominającego specjalne wydania pism modowych (jak „Harper’s Bazaar Collections”). Artystka skopiowała język wizualny, którym komunikują się media modowe, i stworzyła portal Kobazan. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że treści przedstawiane przez mainstreamowe magazyny są szkodliwe – rozbudzają chęć posiadania, z przedmiotów, odzieży, obuwia czy dodatków czynią remedium na wszelkie kompleksy i problemy świata. Ponadto kreują niedościgniony ideał kobiety: „[…] wizerunek młodej kobiety, którym jesteśmy bombardowani, odgrywa rolę wielkiego brata. Dzięki niemu nie ma potrzeby wprowadzania fizycznej kontroli ludzi. Tego typu treści stają się smyczą, którą zakładamy sobie sami, aby wieść życie jak z gazet”. Jednak kochamy ten idealny świat, w którym możemy zanurzyć się po całym tygodniu pracy. To niezwykle trudna relacja oparta na miłości i nienawiści. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, przecież wszystkie używki, choć dają nam chwilę relaksu i odprężenia, w dłuższej perspektywie zaczynają szkodzić.
Żyjemy w czasach, w których mamy za dużo wszystkiego: informacji, bodźców, ale także wszelkich dóbr. Pierwszy raz w dziejach świata mamy do czynienia z nadmiarem produktów, nieograniczonym dostępem do wiedzy, z rozbudowaną siecią dostaw, dzięki której każda rzecz, której tylko pożąda nasz mózg, może pojawić się w naszym domu w ciągu 24 godzin od zamówienia. Spełnienie marzeń może się jednak okazać koszmarem, którego destrukcyjny wpływ dotknie nie tylko nas samych, ale także środowiska. Nawet jeśli wydaje nam się, że postępujemy w duchu minimalizmu – ograniczamy zakupy w sieciówkach na rzecz marek rzemieślniczych – prędzej czy później okaże się, że i tak toniemy w nadmiarze niepotrzebnych rzeczy. Żaboklicka jeszcze podczas studiów wzięła udział w prostym działaniu: studenci mieli policzyć wszystkie przedmioty, które posiadają. Wszystkie to znaczy także wieszaki, ręczniki, bieliznę, spinki do włosów, szczoteczkę do zębów itp. Okazało się, że ilość otaczających nas przedmiotów jest przerażająca. Nawet jeśli ograniczamy konsumpcję, zdarza się, że skusi nas kolejna książka czy spinka do włosów, które kolonizują szuflady w zastraszającym tempie. Nawet liczba przedmiotów niezbędnych do codziennej egzystencji jest ogromna: ręczniki, pościel, garnki, kubki i filiżanki, można wymieniać w nieskończoność. Wszystko się przecież przyda. Nie sposób obejść się bez żelazka, ekspresu do kawy, kolejnej rośliny. „Dla mnie nadmiar przedmiotów to rodzaj zniewolenia i pułapka – jesteśmy zaprojektowani biologicznie do zbierania, zabezpieczania się na złe czasy i kapitalizm na tym żeruje”. Kobazan jest próbą poradzenia sobie z ilością i przesytem, który dla każdego z nas oznacza co innego. Jesteśmy odpowiedzialni za każdy przedmiot, który przyjmujemy do naszego życia. Skoro zdecydowaliśmy, by coś towarzyszyło nam na co dzień, nie możemy tego po prostu schować do szafy. Żaboklicka w swoim projekcie stara się znaleźć miejsce dla każdej rzeczy. Każda z nich ma zresztą jakąś przeszłość – najczęściej jest to po prostu historia „kupiłam coś i z tego nie korzystam”, jednak część przedmiotów wykorzystywanych w Kobazanie ma faktycznie wartość sentymentalną (jak choćby ślubne szpilki mamy artystki czy broszka przywieziona przez Żaboklicką z wakacji w 1994 r.). Artystka unika przy tym fetyszyzacji przedmiotów. Nie chce tworzyć kolejnych sztucznych „pragnień” i obsesji posiadania. Zdaje sobie także sprawę z tego, że historia i ładunek emocjonalno-psychologiczny zgromadzony we wszystkim, co nas otacza, ma ogromne znaczenie.
Kobazan był pierwotnie rodzajem żartu z nadprodukcji, próbą recyclingowego wykorzystania niepotrzebnych rzeczy. Z czasem ewoluował w działania zaawansowane, wielopoziomowe. Sama artystka szukała sposobu, by odnaleźć się w świecie nadmiaru pragnień, których nigdy nie uda się zaspokoić. Ze szczerością opowiadała o swoich własnych doświadczeniach, problemach i ograniczeniach. Jej przekaz trafił do odbiorców. Choć zawierał krytykę pewnych współczesnych mechanizmów, miał dużą dozę empatii i zrozumienia. Siłą Kobazanu jest fakt, że każdy z nas może przejrzeć się w działaniach Żaboklickiej jak w krzywym zwierciadle, które mimo wypaczeń i przerysowań pokazuje prawdziwe oblicze naszej natury.