„Kana sam ando swetos kieren amengie than”, tkanina, akryl (patchwork), 2020, dzięki uprzejmości artystki
29.03.2021

Sztuka jest narzędziem walki. Małgorzata Mirga–Tas

Paszport Polityki 2020 otrzymała „za sztukę, która efektownie, niebanalnie i mądrze opowiada o tożsamości i dziedzictwie. Za szukanie w tradycji Romów ciągle aktualnych wartości i uniwersaliów.” Sama mówi o sobie: artystka, Polka, Romka. Z Małgorzatą Mirgą–Tas o tradycji, tożsamości i zepsutych maszynach do szycia rozmawia Maja Wolniewska.

Sylwetki
Autor: Maja Wolniewska, Translation:
Styl tekstu

Czy przestrzegasz romanipenu? Czy tradycyjne zasady społeczności romskiej są obecne w Twoim życiu codziennym?

Grupy romskie nie są jednolite. Różnimy się pod wieloma względami. Oczywiście, romanipen, czyli rodzaj kodeksu, dotyczy każdej grupy, ale w każdym wypadku będzie wyglądać trochę inaczej. Bergitka Roma, grupa, z której się wywodzę, po dziś dzień przestrzega części tych zasad. Choć w porównaniu z np. Polska Roma jesteśmy bardziej progresywni. W mojej grupie przestrzega się reguły dotyczącej właściwego zachowania się przy starszyźnie czy okazywania szacunku innym Romom. Pewne obszary – np. dotyczące sytuacji intymnych – uznawane są za wstydliwe. Nie jesteśmy natomiast zobowiązani do przestrzegania zasady mówiącej o odpowiednim ubiorze: dziewczynki noszą różnie ubrania, jednak zdarza się, że jako dorosłe kobiety, zwłaszcza mężatki, decydują się nosić spódnice do kostek. Zasady dotyczące ubierania się nie są jednak najważniejsze. Przede wszystkim staramy się zachować nasz język, sprawić, aby był on ciągle żywy, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Jestem zanurzona w swojej tradycji, to po prostu część mnie. Dzięki warsztatom i projektom, które organizuję dla społeczności romskiej, dostrzegam, że sporo tradycyjnych zasad jest w nas wciąż mocno zakorzenionych.

Wspomniałaś o języku, czy podobnie jak w przypadku zasad romanipenu język również różni się w zależności od konkretnej grupy?

Tak, każda z grup ma swój własny dialekt. Jestem dwujęzyczna, moim pierwszym językiem jest język romski, którego uczyłam się równolegle z polskim. Być może dlatego mój sposób myślenia jest specyficzny (śmiech). Inaczej konstruuję zdania i myśli w języku romskim, a ta konstrukcja czasem przenika do polskiego. Język buduje naszą tożsamość, podkreśla to, kim jesteśmy. Choć znam też Romów, którzy nigdy nie nauczyli się języka romskiego – znajomych z Hiszpanii, których przodkowie nie mogli używać romskiego, ponieważ był on językiem zakazanym pod groźbą kary śmierci. Późniejsze pokolenia nie znały więc romani, choć były mocno osadzone w tradycji zarówno pod względem zasad czy kultury (flamenco), jak i mentalności. Przynależność do społeczności zawdzięczają wspólnej tradycji i historii, a nie znajomości języka przodków.

„Wyjście z Egiptu” cykl, technika mieszana, kolaż, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Kto obecnie kieruje się tradycją? Czy jest to domena osób starszych, czy może młodsi członkowie społeczności również przestrzegają zasad Bergitka Roma?

Mam wrażenie, że obecnie jest to raczej domena starszych. Dorastałam w trochę innych czasach, bez dostępu do telefonów komórkowych, w telewizji była wówczas tylko jedynka i dwójka, a teraz wszyscy, a szczególnie młodsi mają Facebooka… To jest z jednej strony wspaniałe, bo dzięki temu odnajdują znajomych, rodziny, komunikują się z osobami z innych krajów, ale z drugiej strony są coraz bardziej zapatrzeni w kulturę zachodnią, która przenika do kultury romskiej. Widać to w zachowaniu i sposobie ubierania się. Nowinki ze świata zachodniego mieszają się z naszą tradycją, tworząc hybrydę kulturową. Romowie chętnie bawią się zarówno przy nowoczesnej muzyce takiej jak R&B, jak przy tradycyjnych piosenkach romskich, które swoją drogą mają bardzo rozrywkowy charakter. Tu, gdzie mieszkam, rodzice są tolerancyjni i nie zmuszają młodych do tradycyjnych zasad.

Społeczność romska i świat Romów współistnieją od dawna ze społecznościami innych kultur. Właściwie są to światy (romski i nie-romski), które ciągle się ze sobą przenikają. Czy czujesz przynależność do któregoś kręgu? Czy czujesz się Polką, Romką, czy może podział na takie kategorie nie ma już obecnie żadnego sensu?

Jestem Romką, ale też staram się być po prostu sobą. Zresztą, te różne światy przenikają się, ale mentalność romska jest nadal obecna i widoczna bez względu na szerokość geograficzną. Tego nie da się wymazać czy zakazać. Często podróżuję po Europie i widzę to nie tylko w Polsce. Nawet jeśli młodzi Romowie zachłystują się pewnymi trendami, to jest to chwilowe, funkcjonuje na zasadzie fascynacji. Mieszkam w Polsce, ale czuję się też Europejką, bo gdziekolwiek nie pojadę, zawsze znajdę Romów i mogę liczyć na ich wsparcie. Jestem kobietą, matką, Romką i oczywiście Polką.

„Kie Serina”, akryl i tkaniny na płótnie, 2018, dzięki uprzejmości artystki

Jerzy Ficowski w swoich tekstach starał się scharakteryzować klimat kultury romskiej. Niektórzy twierdzą, że dzięki nim udało się ocalić pewien fragment rzeczywistości od zapomnienia. Jaki masz stosunek do tych publikacji?

Nie chciałabym niczego ujmować Ficowskiemu, sama zresztą poznałam jego żonę przy okazji różnych działań towarzyszących promocji filmu „Papusza”. Czytałam też jego książki, byłam niedawno na konferencji poświęconej działalności Papuszy. Ficowski opisywał głównie jedną grupę romską – Polska Roma. To przez pryzmat jej obrazu postrzega się w Polsce wszystkich Romów. A przecież każda grupa jest inna! Na przykład Bergitka Roma jest grupą osiadłą, nigdy nie podróżowaliśmy, kierujemy się też innymi regułami. Ficowski jest niezwykle popularny. Zawarte w jego książkach informacje rzutują na sposób postrzegania innych społeczności. Ponadto Ficowski utrwala nieco stereotypowy wizerunek Romów. Musimy też mieć świadomość czasów, w jakich pisał swoje prace. W tamtych latach funkcjonowało na przykład określenie „Cygan”. Od tego momentu powstało sporo nowych publikacji, z aktualnymi informacjami, po które jednak rzadziej się sięga. W wydawanym co roku piśmie „Studia Romologica” publikowane są poruszające aktualne tematy teksty, których autorzy związani są ze środowiskiem romskim. Mimo to Ficowski to postać, od której wiedzę o Romach zdobywa się w pierwszej kolejności. Nie ma się też co dziwić, są to przecież przepiękne i barwnie opowiedziane historie. Niektórzy twierdzą, że były one w czasach PRL-u awangardą, opisywały bowiem wolny i niezwykły świat Romów, tak odmienny od ówczesnej, szarej rzeczywistości.

Mam wrażenie, że w dużą rolę w kształtowaniu tego obrazu Romów odegrała Papusza i film o niej. Czy Ficowskiemu udało się przywrócić pamięć o świecie, który przeminął?

Tak, oczywiście! Ficowski przede wszystkim opowiedział o barwnym świecie grupy Polska Roma; o świecie, który przeminął, bo Romowie już nie wędrują w taborach. Jak wspomniałam, nie jest to historia mojej grupy – Bergitka Roma. My od czterech wieków prowadzimy osiadły tryb życia. Historia, którą opisał Ficowski, dotyczy Polska Roma i została przedstawiona wspaniale. Została ocalona od zapomnienia.

„Wesiune Thana”, instalacja, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Często korzystasz z tektury i kartonu, materiałów niezwykle kruchych, które łatwo zniszczyć. Czy użycie takiego medium ma także znaczenie symboliczne, odnoszące się do kruchości tradycji społeczności romskiej? Do zacierania się jasno określonych reguł, rozmycia, „rozmiękania” kultury?

Wszystko zaczęło się jeszcze na studiach. Przypadkiem trafiłam na chyba norweski folder, w którym znalazły się prace studentów: były to rzeźby z małych rulonów papieru, które od razu mnie zachwyciły. Po pierwsze jest to działanie ekologiczne, korzysta się z materiału już przetworzonego, po drugie jest to bardzo lekkie i poręczne medium. Pomyślałam wtedy, że ja już nie chcę rzeźbić w drewnie, nie chce odlewać w gipsie. Razem z moim przyszłym mężem zaczęłam jeździć po wszystkich krakowskich skupach makulatury w poszukiwaniu materiałów. Zbierałam wszystko, sklejałam pudełko do pudełka i dopiero wówczas rzeźbiłam. Taka kartonowa sklejka jest bardzo mocna i trwała, ale nadal jest lekka. Dla mnie jest to ważne – nie dawałam rady podnieść niektórych dużych rzeźb wykonanych z tradycyjnych materiałów. Prace z tektury mogę spokojnie przenieść sama, nie potrzebuję do tego pomocy mężczyzn. To było dla mnie ważne, chciałam sama sobie ze wszystkim radzić. Później tata mojej znajomej dowiedział się, że pracuję z tekturą, dostarczył mi więc ogromną ilość niepotrzebnych pudełek ze swojej pracy. Te pudełka przywozili mi przez 3 lata (śmiech). Tektura to materiał, który jest dla mnie łatwy w obróbce. Nie przyszło mi w ogóle do głowy, że jest to materiał kruchy. Na jednej z wystaw w Warszawie zrobiłam romski tabor, który miał zostać ustawiony w symbolicznym lesie. Obok wykonanego przeze mnie wozu umieściłam rampę. Praca nawiązywała tematu Zagłady. Po wystawie rzeźba została zakupiona przez kolekcjonerkę, która uparła się, żeby praca stała na zewnątrz. Ponieważ była z tektury, była podatna na warunki atmosferyczne. Postanowiłam więc zalać cały wóz żywicą, dzięki czemu praca stała się odporna na wodę czy wiatr, i stoi do dziś.

Podczas warsztatów z Romami przywołuję fakty historyczne i postaci pochodzenia romskiego. Ogromne emocje wzbudzają osoby takie jak wybitna piosenkarka i kompozytorka Esma Redżepowa z Macedonii czy Bibi Nońcia (Alfreda Markowska), która w czasie II wojny światowej ocaliła około 50 dzieci romskich i żydowskich. Ich historie nigdy nie zostaną zapomniane. Jednym z moich wspomnień z dzieciństwa jest przyjazd studentów teatru Grotowskiego do Czarnej Góry. Rozłożyli ogromny namiot i zagrali spektakl. Pamiętam, że całe osiedle, dorośli i dzieci zeszli się do tego namiotu, żeby obejrzeć wystawianą sztukę. Nie wszyscy rozumieli, o co chodzi w przedstawieniu, jednak to doświadczenie pozostało w ich pamięci. Byłam wtedy dzieckiem, więc również nie wiedziałam, z czym mam do czynienia, dopiero znacznie później uświadomiłam sobie, czego byłam świadkiem. Możesz nasiąknąć czymś wyjątkowym, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Słuchając, obserwując, chłoniesz otoczenie. To wszystko nas kształtuje. Być może również i tamto doświadczenie pchnęło mnie do tego, czym zajmuję się dziś. Liczę, że moje warsztaty będą miały podobny efekt.

„Romane Graja”, 2020, tkanina (patchwork), z cyklu „Side Amare Thawenca”, dzięki uprzejmości artystki
„Nońcia”, kapliczka, technika mieszana, 2020 dzięki uprzejmości artystki

Często korzystasz z techniki patchworku. Czy znasz historię materiałów, z których korzystasz, czy są to przypadkowe elementy?

Wszędzie w pracowni mam materiały, leżą pod stołem, na podłodze (śmiech). Dzisiaj przyjdzie do mnie nowa, profesjonalna maszyna do szycia patchworków, więc będzie mi łatwiej (śmiech). Materiały i tkaniny w moich pierwszych pracach zaczęły pojawiać się ze względu na kolor, fakturę… Miałam też ubrania, z którymi z różnych względów nie byłam w stanie się rozstać. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła zniszczyć czy wyrzucić rzeczy, które były piękne i barwne. Pomyślałam wówczas, że przecież mogę dać drugie życie rzeczom już niepotrzebnym. Miałam ubrania od mojej mamy, ciotek, kuzynek. Wciąż korzystam z rzeczy z historią, naznaczonych w pewien sposób przez moją rodzinę i przyjaciół. Obecnie kupuję rzeczy w second handach. Mam kilka ulubionych sklepów, w których wyszukuję zasłony, firany czy sukienki z pięknych tkanin. Są to materiały, które podobają mi się tak bardzo, że nigdy bym ich nie oddała. Przepraszam na moment, ale właśnie kolega przywiózł mi maszynę do szycia, starą Singerkę!

Cudownie! Przyda Ci się do szycia?

Kolega chciał ją wyrzucić. Nie wiedział co z nią zrobić, bo jest już stara. Od razu powiedziałam, że ją zabiorę! Nie da się na niej szyć i jeszcze nie wiem, co z nią zrobię, ale musiałam ją mieć. Jedną już mam po babci, która zresztą zawsze sama sobie wszystko szyła.

„Wesiune Thana”, instalacja, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Motyw wyszywania i tworzenia tkanin ma ogromne znaczenie historyczne – tkaniny (przede wszystkim kołdry, pledy, czyli elementy wyposażenia domowego) były tworzone przez kobiety i miały ogromne znaczenie zarówno pod względem społecznym, jak i historycznym. Był to swoisty rodzaj tworzenia osobistych zapisków, spisywania historii za pomocą igły i nici. Jakie historie Ty zapisujesz na swoich pracach?

Patchworki, które uszyłam dla skansenu w Nowym Sączu, powstały z myślą o konkretnych miejscach, a mianowicie o budynkach, które zostały tam przeniesione pod koniec lat 60. Były to domy z Maszkowic i jedna kuźnia z Czarnej Góry, należąca zresztą do mojego wujka. Jeden z patchworków, przedstawiający sylwetki ludzi, których kontury narysowałam wzorując się na kształtach członków mojej rodziny, przykrył dach jednej z tych chat. Na kolejnym dachu, w mniejszym domku, pojawiły się zwierzęta, które zawsze towarzyszyły Romom czy to w wędrówce, czy w pobliżu domostw. Na dachu kuźni natomiast, ze względu na szczególny charakter tego miejsca, wykonałam patchwork przedstawiający dwa konie. Moja praca była formą czułego okrycia tych zapomnianych i sfatygowanych doświadczeniem i historią romskich chatek. W swoich pracach zawsze opowiadam historie: niemal każda z nich wiąże się z konkretną sytuacją czy osobą. Podczas pobytu we Florencji mieszkałam w Villa Romana. Jest tam przepiękny ogród, w którym rosną jabłonki. Jabłka leżały dosłownie wszędzie i gniły, ponieważ nikt ich nie zbierał. Pozbierałam więc tyle, ile mogłam i zrobiłam z nich kompot. Wpadłam na ten pomysł, ponieważ pamiętam, że tak robiła moja mama w Czarnej Górze. Postanowiłam, że zrobię patchwork, na którym przedstawię moją mamę podczas obierania jabłek – ale nie w Czarnej Górze, tylko we Florencji, w ogrodzie Villa Romana. Chciałam opowiedzieć historię ogrodu, ale też przywołać postać mojej mamy. Pewnie dlatego, że bardzo żałowałam, że jej nie było ze mną. Myślę, że bardzo spodobałaby się jej Florencja i oczywiście ogród pełen owoców, z którymi nikt nie wiedział, co począć. Nazwałam tą pracę „Romnija dałe Florencja”.

„Romnija dale Florencja”, tkanina, akryl (patchwork), 2020, z cyklu „Side Amare Thawenca”, dzięki uprzejmości artystki

Sama organizujesz festiwale i wydarzenia promujące kulturę romską (mówiąc „promujące” mam na myśli wydarzenia zajmujące się edukacją i kultywowaniem pamięci). Jakie działania podejmujesz? Czy nawiązujesz dialog z jedną i z drugą stroną?

W zeszłym roku wykonałam patchworki, na których znajdują się portrety aktywistek romskich – kobiet, które wnoszą dużo dobrego do naszej społeczności; które dbają o zachowanie tożsamości i kultury. Przedstawiłam moje przyjaciółki, kuzynki, artystki, aktywistki. Jest wśród nich pieśniarka Terasa Mirga z mojej wsi, Papusza, Nońcia, ale również osoby spoza Polski. Pojawia się także moja babcia, ponieważ gdyby nie ona, nie byłabym dziś tym, kim jestem. Wszystkie te kobiety, które wiedziały i wiedzą, co jest ważne; które mają energię i odwagę działać, walczyć o lepszą pozycję Romów na świecie. Inicjatorką przedsięwzięcia była Maria Lind, kuratorka szwedzka. Projekt polegał na tym, że przez siedem dni wykonywałam i prezentowałam online jeden portret dziennie. Jeden dzień – jedna kobieta romska.

Działania, które podejmuję, skierowane są przede wszystkich do dzieci i młodzieży romskiej. Nie realizuję ich sama. Zapraszam studentów, romskie aktywistki. Uczymy innych, staramy się pokazywać, że można mieć wpływ na własne życie. Z dziećmi realizuję na przykład projekt „Malowany tabor”. Zazwyczaj zaczynamy warsztaty od opowieści o historii Romów. Następnie malujemy wcześniej przygotowane makiety wozów z taboru. Uczestnicy podczas malowania są zachęcani do podzielenia się własnymi opowiadaniami, doświadczeniami czy historiami zasłyszanymi od starszych Romów.

„Wyjście z Egiptu” cykl, technika mieszana, kolaż, 2021, dzięki uprzejmości artystki

Inny projekt, który prowadziłam razem z Martą Kotlarską, nazywał się „Romski pstryk”. Wspólnie z uczestnikami tworzyliśmy fotografie ilustrujące romskie baśnie. „Romski pstryk” trwał 12 lat. Realizowaliśmy go w większości osiedli romskich w Małopolsce. To trudny projekt, bo bazowaliśmy na fotografii otworkowej. Mimo dość skomplikowanego procesu powstawania zdjęć, cieszył się on popularnością. Organizowaliśmy go w okresie wakacyjnym. Ponieważ większości rodzin romskich nie stać na wyjazdy, dzieci mają dużo czasu wolnego i zwyczajnie się nudzą. Dostawałam nawet telefony od rodziców z pytaniem, czy będą kolejne edycje. Przyjeżdżaliśmy więc ze studentami, którzy pomagali nam w projekcie, do tych wiosek i działaliśmy. Dzieciaki samodzielnie wykonywały scenografię, pozowały w przebraniach do zdjęć, które również same wykonywały. Myśmy je wywoływali w zaimprowizowanych na miejscu ciemniach. Czasem jeżdżę też z projektami za granicę, byłam m.in. na Słowacji, w Hiszpanii czy w Anglii. Organizowałam i brałam udział także w warsztatach skierowanych do osób, które nie są pochodzenia romskiego, np. urzędników, którzy pracują ze społecznością romską, ale jej nie znają. Moim najważniejszym i ulubionym projektem jest plener artystyczny „Jaw Dikh! (Chodź zobacz!)”, którego ze względu na pandemię nie mogę realizować. Organizuję go w Czarnej Górze, gdzie zapraszam artystów romskich lub związanych z kulturą romską. W Polsce mamy niewielu artystów wizualnych pochodzenia romskiego, dlatego zapraszam ludzi z całego świata, choć głównie z Europy. Chętnie zapraszam również aktywistów, osoby angażujące się społecznie. Tematem tego projektu jest sztuka romska, dialog i wymiana doświadczeń. Dzięki „Jaw Dikh!” poznałam jednych z najważniejszych artystów i pionierów sztuki romskiej, małżeństwo Delaine i Damiana LeBas. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy, niestety Damian zmarł trzy lata temu. Wielka strata dla nas. Czasami się śmieję, że jestem częścią „romskiej rewolucji”. Nie należę jednak do osób krzyczących i wymachujących pięściami, staram się raczej osiągać swój cel małymi krokami. Konsekwentnie opowiadać o tym, co ważne jest dla mnie, dla Romów z mojej grupy, a także całej społeczności romskiej. Myślę, ze sztuka jest bardzo dobrym narzędziem do walki i wprowadzania zmian.

Małgorzata Mirga–Tas, fot. Leszek Zych

ERGO Hestia jest partnerem Paszportów Polityki w dziedzinie „Sztuki wizualne” od 2017 roku. Rola partnera Paszportów wpisuje się w szeroką strategię działań art brandingowych towarzystwa ubezpieczeniowego, które stawia na wsparcie rozwoju artystów i artystek na każdym etapie kariery. Konkurs Artystyczna Podróż Hestii, organizowany przez Fundację APH, ma na celu odkrywanie najmłodszych talentów spośród studentów ostatnich lat wydziałów artystycznych w całej Polsce, wprowadzanie ich w polski i światowy obieg sztuki. Rola partnera Paszportów Polityki – jednego z najważniejszych wydarzeń polskiej sceny artystycznej – jest naturalnym przedłużeniem tej idei poprzez wsparcie artystów i artystek w umacnianiu swojej pozycji na rynku. Paszporty Polityki przyznawane są od 1993 roku artystom, artystkom, kreatorom i kreatorkom kultury, którzy zaskakują osiągnięciami i przyczyniają się do rozwoju polskiej kultury.

W partnerstwie z ERGO Hestią Paszporty Polityki w dziedzinie sztuk wizualnych otrzymali do tej pory: Norman Leto (2017), Diana Lelonek (2018), Weronika Gęsicka (2019), Małgorzata Mirga–Tas (2020).

Tagi

#ergohestia#sztuka#wolniewska ...

Udostępnij