„Pierwsza”. Ursula von Rydingsvard
Pierwsza była Polska, choć nie w sposób dosłowny. Druga była Ameryka, choć nie jest to tak do końca oczywiste. Bez wątpienia jednak, jeśli chodzi o współczesną rzeźbę, Ursula von Rydingsvard zajmuje pierwsze miejsce na podium aktualnego świata sztuki.
Zobacz też:
Historia zaczyna się w Niemczech, w 1942 roku, gdzie na świat przychodzi Urszula Karoliszyn. Nikt już chyba nie pamięta tego wydarzenia, nikt nie pamięta nazwiska, choć język, w którym powstało, zdeterminuje tożsamość bohaterki tej opowieści. Ursula von Rydingsvard, bo tak się obecnie nazywa, jest jedną z najbardziej uznanych artystek na świcie: reprezentowana przez Galerię Lelong, należącą do światowej czołówki na rynku sztuki, współpracująca z najlepszymi instytucjami kultury. Prace artystki przypominają swoja formą żywe obiekty, których faktura na bieżąco zmienia się, rozrasta, ewoluuje. Jest to oczywiście wrażenie mylne, prace artystki wykonane są bowiem z drewna cedrowego – materiału bardzo plastycznego, ale też mającego pewną sztywność i ograniczenia.
Rydingsvar, pod koniec studiów, starała się wpasować w panujące ówcześnie trendy skrajnego minimalizmu. Wszechobecna w rzeźbie stal, metal, ograniczały jednak artystkę, która nie była w stanie oswoić czy nawet zbliżyć się do zimnego, wypolerowanego na wysoki połysk materiału. Szukała czegoś organicznego, ciepłego, co miałoby jakiś rodzaj własnej energii. Rydingsvard, mając dość nieustannych zmagań z materiałem rzeźbiarskim, trafiła na alternatywne rozwiązanie: Micheal Mulhern, znajomy irlandzki mnich, przyniósł do jej pracowni kawałek cedrowego drewna. Rydingsvard od razu pokochała naturalne medium, ciepłe, dające się kształtować, bo jak sama wspomina, przypominało jej strukturę ludzkiego ciała, było organiczne i bliskie. Od końca studiów rzeźbiarka jest więc wierna jednej materii, czasami decydując się na połączenie drewna z żywicą czy metalem. Cedr staje się głównym narzędziem pracy artystki. Surowe, nieimpregnowane drewno jest niekiedy przyprószone grafitowym pyłem, by uwydatnić organiczną fakturę rzeźb. Nie impregnuje swoich realizacji, woli surowe drewno; poza tym opary dostępnych na rynku środków zabezpieczających się silnie szkodliwe. Mimo ogromnych rozmiarów jej prace prezentowane są w plenerze, jak sama mówi, „dość krótko”, więc ani deszcz, ani wiatr czy słońce, nie zdążą im zaszkodzić.
Pierwszy raz Rydingsvard odwiedziła Polskę późno – w wieku 47 lat. Silny związek z krajem jej matki widoczny był jednak to już wcześniej, choćby w polskich tytułach, jakie nadaje pracom. „Pierwsza”, czy „Elegenatka” dla publiczności zagranicznej brzmią z pewnością egzotycznie, zarówno dla samej artystki jak i polskiej publiczności jest to dość wyraźne zaznaczenie ważnej części tożsamości artystki; ciężko powiedzieć, czy Rydingsvard stosuje ten zabieg bardziej dla samej siebie czy dla swoich odbiorców w Polsce, niemniej jednak sam fakt jego zastosowania pokazuje jak silny jest związek artystki z określoną tożsamością kulturową. Rydingsvard pochodzi z polskiej rodziny, zesłanej podczas II wojny światowej na roboty przymusowe do Trzeciej Rzeszy. Do Stanów Zjednoczonych wyjechała mając 7 lat.
Ze względu na swój wiek artystka nie jest już w stanie sama formować drewna i wycinać poszczególnych kompozycji, jednak to od niej zależy każdy poszczególny etap tworzenia prac. Nadal korzysta z cedrowych paneli o przekroju cztery na cztery cale, dokładnie zaznacza też linie według których mają być przeprowadzone wszystkie cięcia i szlify. Sposób pracy świadczy o ogromnej świadomości nie tylko samego materiału, ale także wyczuciu przestrzeni – z pewnością ciężko jest wyobrazić sobie dokładnie jak ciąć drewniane bele, jak je zawczasu formować, by powstała określona przez wrażliwość artystki bryła. Każdego dnia, po porannym spacerze, von Rydingsvard udaje się do swojej pracowni, gdzie wraz ze swoim zespołem przystępuje do pracy. W weekendy, kiedy pracownia jest najczęściej pusta, szkicuje; lubi panującą wtedy ciszę.
Prace artystki zdają się pulsować, zmieniać, są niezwykle organiczne w swojej formie. Rydingsvard mówi wprost, że to natura jest dla niej bezpośrednią inspiracją – kompozycje stworzone z poplątanych gałęzi drzew, narośli tworzących się na korze i pniach. W swoich pracach rzadko kiedy korzysta z innych materiałów niż te, które można znaleźć w przyrodzie. Od niedawna zaczęła korzystać z dodatkowych materiałów, jak żywica, czy brąz, mimo to są to nadal marginalne elementy składowe prac Rydingsvard, która w zdecydowanej większości przypadków nadal bazuje na drewnie cedrowym. Nie tylko forma rzeźb odnosi się do natury, ale także ich tematyka – przykładem może być chociażby monumentalne „Ocean’s voice” czy „Ocean’s floor”, w oczywisty sposób nawiązujące do rozedrganej tafli wody, do fal głaszczących piaszczyste brzegi i rozchodzącego się echa.
Choć świat zna von Rydingsvard od dawna, polska publiczność poznała jej prace dopiero w 2021 roku. Dzięki działaniom podjętym przez Centrum Rzeźby w Orońsku i Muzeum Narodowe w Krakowie do Polski trafiły prace rzeźbiarki, w tym monumentalna i onieśmielająca „Pierwsza”. Onieśmielająca tylko pozornie, ze względu na swoje gabaryty a nie zastosowany materiał, cedr, ciepły, organiczny i dobrze znany. Tym samym w polską świadomość kulturową wpisała się twórczość Ursuli von Rydingsvard, z domu Karoliszyn.